Forum www.enchantingstories.fora.pl Strona Główna
Autor Wiadomość
<    Nasza Twórczość   ~   Opowiadanie - Enchanted.
Jareliee
PostWysłany: Nie 19:21, 01 Mar 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Ej wy nie wywierajcie na mnie presji. -.-
Postaram się to napisać. Jak będę mogła najszybciej.
I ogłaszam wszem i wobec, że przeniosłam bloga na [link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
simpledi
PostWysłany: Nie 19:52, 01 Mar 2009 


Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Nie wywieramy presji, tylko uprzejmie prosimy o nowy. Na razie po dobroci, później raczki pójdą w ruch ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Pon 0:19, 02 Mar 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Cichosza, Yukiko pracuje nad szablonem, a ja nad notką. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
simpledi
PostWysłany: Pon 12:12, 02 Mar 2009 


Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


Proszę mnie tu nie uciszać! ;p [joke]
Pracuj, pracuj. Praca popłaca ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalis
PostWysłany: Nie 11:03, 29 Mar 2009 


Dołączył: 25 Gru 2008
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokjo


Prosimy nową notke : d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Badly
PostWysłany: Nie 19:44, 29 Mar 2009 


Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from L.A. street team xD


Ja nie proszę już, a domagam się xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Pon 14:40, 13 Kwi 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Czuje zbyt dużą presję! I do tego ten Bobert w Twoim avatarze i w ogóle... <ucieka>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yukiko
PostWysłany: Pon 15:36, 13 Kwi 2009 


Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Ksieżyca


Bobert Bobert tralala a ja juz koncze grafike na szablon o Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Pon 15:58, 13 Kwi 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


AGHR! Jeszcze większa presja, nie pomagacie mi XD
Dobra. Zaraz się spróbuję za to zabrać, no.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Badly
PostWysłany: Pon 16:28, 13 Kwi 2009 


Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from L.A. street team xD


Właśnie! Zabierz się za opka. Bądź co bądź mam do czytania, że ło ho ho, ale chcę twoje (doceń to mośku).

I ganiaj się! Odwal się od Berta Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalis
PostWysłany: Pon 15:26, 04 Maj 2009 


Dołączył: 25 Gru 2008
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokjo


ilez mozna czekac Neutral
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Pon 15:56, 04 Maj 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Skaranie boskie z wami.
Ale wiem, ze mną jeszcze większe.
Przepraszam. Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Wto 0:30, 05 Maj 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Zapraszam na bloga.
[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalis
PostWysłany: Wto 8:02, 05 Maj 2009 


Dołączył: 25 Gru 2008
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokjo


!!!!!!!!~~
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Wto 10:15, 05 Maj 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Mam nadzieję, że się podobało... Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Yukiko
PostWysłany: Wto 22:19, 05 Maj 2009 


Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 55
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Ksieżyca


Bardzo bardzo bardzo się podobało ^_^
Zresztą ty już to wiesz Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Śro 14:41, 06 Maj 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Bo w samouwielbienie twórcze wpadnę. xD
A to Volvo to Ecia na mnie wymusiła xD miało być BMW. xD
To co dziewczęta, od dziś zaprzestajemy uczyć się wszelkich prac należących do mężczyzn... Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Badly
PostWysłany: Śro 21:52, 06 Maj 2009 


Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from L.A. street team xD


BMW by mi się podobało!
Zresztą Volvo też... Ale tego dnia było za dużo go... Dobrze, że było chociaż czarne, a nie stupid shiny Volvo... Jeszcze srebrne... To wtedy zawalec.


Ej! Ej! Ja chcę ryczeć ze śmiechu! Ty wiesz! Z K & S.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Sob 10:43, 09 Maj 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


Wiola, rilaks tejk it izi xD
Postaram się no. Ale nie obiecuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natalis
PostWysłany: Sob 11:38, 09 Maj 2009 


Dołączył: 25 Gru 2008
Posty: 190
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tokjo


piszesz nastepna?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackHeart
PostWysłany: Wto 23:13, 25 Sie 2009 


Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź


Kiedy bedzie kolejny odcinek opka?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jareliee
PostWysłany: Wto 19:19, 29 Gru 2009 
Administrator

Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: NYC


The Final Word. O ile mylog zacznie działać, to napiszę parę słów na zakończenie. A teraz czytajcie.

Enchanted napisał:
Karetka przyjechała błyskawicznie. Sanitariusze wkroczyli do mieszkania i szybko zajęli się Claire, której dłoń cały czas trzymał równie zdenerwowany jak i przerażony Jared.
-Wszystko będzie dobrze skarbie... - podniósł się z kolan, gdyż Claire już leżała na noszach. -
Kate, biegnij do samochodu i zadzwoń do Shannona... - rzucił jej kluczyki do swojego samochodu - zaraz do ciebie dołączę.
-Okej - rzuciła krótkie blade spojrzenie w stronę przyjaciółki i jak błyskawica wybiegła z mieszkania.
Jared towarzyszył Claire podczas gdy sanitariusze zabierali ją do karetki a potem przesiadł się do swojego samochodu gdzie za kierownicą siedziała Kate. Ruszyli za jadącą na sygnale karetką . Podczas tej niewielkiej trasy, która dla nich zdawała się być rajdem dookoła Ziemi, żadne z nich się nie odezwało. Napięcie rosło a niepokój potęgował ich uczucia jeszcze bardziej. W końcu, kiedy dotarli na ostry dyżur czarnoskóra pielęgniarka o dość pulchnych kształtach skierowała ich do poczekalni, obok której lekarze ratowali dwa życia.
Czekając na jakieś wieści od lekarza, pojawili się najpierw Shannon i Ada a później rodzice Claire. Wszyscy byli bardzo przejęci tym co się stało. Rodzice Claire siedzieli przytuleni do siebie, jej matka płakała a reszta przyjaciół siedziała w otępieniu oprócz Jareda, który nerwowo chodził tam i spowrotem.
-Co z nią?! - Jared rzucił się w stronę młodego lekarza o blond włosach, których grzywka lekko opadała na czoło.
-Narazie sytuacja została opanowana, ich stan jest stabilny... - zaczął lekarz czysto australijskim akcentem i w tym momencie matka Claire podeszła do nich.
-Jak to... Ich? - zapytała z oczami pełnymi łez.
-Państwo nie wiecie? - spojrzał na nich lekko zaskoczony - um... Pani córka jest w ciązy. Na szczęście nic się nie stało kiedy upadła ale dla bezpieczeństwa obojga narazie powinna zostać pod opieką lekarzy przez jakiś czas...
-Jak długo... - teraz z kolei odezwał się Jared ale gardło odmawiało mu posłuszeństwa - Który to tydzień?
-Około 7. Niech pan się nie martwi, ma tu naprawdę dobrą opiekę. Jeśli pan chce, może pan wejść do żony, ale tylko na chwilę...
-Ona nie jest moją żoną... - powiedział z lekkim naciskiem i szybko wszedł do pomieszczenia gdzie w półmroku, podłączona do kroplówek i całej aparatury, której przeznaczenia nie znał, leżała Claire. Usiadł obok niej na łóżku, delikatnie chwycił jej dłoń i pochyliwszy się przyłożył sobie do policzka.
-Nie zostawiaj mnie... - spojrzał na nią i delikatnie musnął jej dłoń ustami.

*

-Wygląda na to, że trzeba zadzwonić do Franka... - ciszę przerwała Ada siedząca pomiędzy Kate a Shannonem.
-Po co? Jeśli Claire go jeszcze obchodzi... Dla jej dobra nie powinien o tym wiedziec, moim zdaniem. - powiedział Shannon opierając łokcie o kolana.
-Wszyscy znamy tą sprawę i z tego co mówił lekarz, ojcem jest Frank.... Bo o innych partnerach Claire nic mi nie wiadomo. - powiedziała Kate patrząc w podłogę.
-Więc chyba powinien wiedzieć... - powiedziała Ada jakby bardziej do siebie gładząc duży brzuszek - wierzcie mi, ja się na tym znam. Zresztą za kilka miesiecy Claire będzie jak trzydrzwiowa szafa z lustrem więc Frank i tak by się dowiedział.
-Ale nie musi wiedzieć, że to jego dziecko. Ale i tak my chyba mamy mało do powiedzenia, to jest decyzja Claire, jeśli będzie chciała, żeby wiedzał to sama mu powie... - Kate od kilku minut uważnie obserwowała blondwłosego lekarza, który zajął się Claire. Przyglądała się jak wypełnia kartę jednego z pacjentów szpitala lub rozmawia z rodzinami chorych. Robiąc to, mówiła trochę wolniej niż zawsze, co ogromnie zirytowało Shannona.
-A tobie co? - popatrzył na nią i kiedy zauważył gdzie patrzy, podążył za jej wzrokiem.
-Badam teren - powiedziała podnosząc się z krzesła i zwróciła przodem do Ady - jak wyglądam?
-Zawsze jak pełnoetatowa modelka z Vogue'a - Ada przyglądnęła się jej smukłej ale kobiecej sylwetce odzianej w markowe ciuchy i obdarzyła ją szczerym uśmiechem.
-Dzięki - uśmiechnęła się szeroko i pewnym krokiem podążyła w stronę lekarza.
-Geez, ona nawet teraz sobie nie daruje, kiedy jej przyjaciółka leży w szpitalu! - na twarzy Shannona pojawiło się oburzenie i złość.
-Och, z Claire sytuyacja jest opanowana, nic jej nie grozi przecież... - Ada spojrzała na niego dziwnym wzrokiem i zaczeła wpatrywać się w niego długą chwilę - nie... to nie może być prawda... - jej twarz wyciągnął dziwny grymas a chwilę później zaczęła chichotać.
-Co znowu? - zerknął na nią od niechcenia.
-Jesteś o nią zazdrosny! - zadowolona ze swojego odkrycia wyszczerzyła zęby w uśmiechu. - zakochałeś się w niej!
-Że co proszę? - odwrócił głowe ale jego policzki pokryły się lekkim rumieńcem. - Wcale nie!
-Aha, jasne, przecież Pikatchu mi przed chwila powiedział!
-Aaa, no tak, zapomniałem o tych twoich stworkach z chińskich kreskówek - zaśmiał się głupkowato czego chwile później pożałował, bo Ada z całej siły kopnęła go w kostkę.
-Jak śmiesz! To nie są żądne chińskie kreskówki! To jest manga, sztuka! - złożyła ręce na piersiach i patrzyła na niego gniewnie.
-Dobra, spokojnie - wstał utykając na prawą nogę - zadzwoń lepiej do Franka i na nim się wyżyj a ja pójde do Jareda.
Ada fuknęła na niego coś niezrozumiałego pod nosem i wyciągnęła telefon komórkowy.


EPILOG

Stałam w ciemnej kuchnii i obserwowałam obrazek za oknem. Padający śnieg, kolorowe lampki na domach sąsiadów, świecące ozdoby w kształcie choinek czy reniferów na trawnikach. Był 24 grudnia. Zawsze uwielbiałam tę porę roku, gdyż była ona inna niż pozostałe. Była pełna magii, swoistej atmosfery i uroku. Myślałam o ostatnich trzech latach w czasie których wszystko się zmieniło. Z najniższego punktu w moim życiu odbiłam się od dna i ruszyłam pełną parą do przodu. Ale nie zdołałabym sprostać potworowi sama. Ten, który mi pomógł jest teraz całym moim życiem. Moim słońcem, moją wodą, moim tlenem niezbędnym do życia. Takim światełkiem w tunelu. Zawdzięczam mu wszystko. Ja mam jego, on ma mnie. On ma nas, my mamy jego.

Jak już wspomniałam, całe moje życie uległo zmianie. W pewnym momencie chciałam zniknąć z powierzchni ziemi, stać się niewidzialna dla świata. Nie potrafiłam sobie poradzić z sytuacją, w której byłam. Nie reagowałam na żadne próby pomocy, zamknęłam się w sobie. I ten ból. Wszechogarniający ból, który zawładnął moją duszą. Żałowąłam, że żadna morfina nie była w stanie chociaz odrobinę go zmniejszyć. Ale w końcu zdałam sobie sprawę z tego, że sama sobie nie poradzę. Kiedy wreszcie zgodziłam się sobie pomóc, na twarzy Jareda ujrzałam ulgę. Tak, to było na pewno to uczucie. Jego wpatrzona we mnie twarz, spięta i zatroskana, nagle się rozluźniła. Przymknął wtedy oczy a po jakimś czasie się uśmiechnął i mocno mnie przytulił. To był pierwszy raz kiedy widziałam prawdziwe męskie łzy. Nie udawał. Widać było, że kamień spadł mu z serca. Że cieszy się, że ruszamy dalej.

Od śmierci Franka minęło trzy lata. Kiedy trafiłam do szpitala, Ada zadzwoniła do niego w końcu i poinformowała go o moim stanie. Bardzo przejął się tym co się stało i od razu wsiadł w samochód i pojechał do szpitala. Na nieszczęście, był poza miastem, w domku w którym swego czasu speędziliśmy piękne chwile... Warunki atmosferyczne nie sprzyjały zdecydowanie nadmiernej prędkości a ulewny deszcz bardzo ograniczał widoczność. Frank zderzył się z ogromnym tirem i zginął na miejscu.

-Mamusiu! - z zamyślenia wyrwał mnie Peter, który wbiegł do kuchni - zobacz co zrobiłem! - podbiegł do mnie z ogromnym uśmiechem na buzi i wręczył mi kartkę, na której narysowana była choinka. I muszę przyznać, że jak na zdolności trzylatka była ona narysowana całkiem nieźle.
-Skarbie jest piękna! - uśmiechnęłam się, szczerze podziwiając rysunek - sam ja narysowałeś? - podniosłam wzrok z kartki i spojrzaałam na niego jak energicznie kiwał głową.
Uśmiecnęłam się i wzięłam go na ręce. On objął mnie za szyję i przytulił się do mnie. Patrzyłam na niego z uśmiechem i gładziłam jego ciemne włoski. Był bardzo podobny do Franka. Miał duże zielone oczy i taki śliczny uśmiech. Szczery i niewinny. Mój synek był najlepszym co spotkało mnie po związku z Frankiem. Kiedy dowiedziałam się o tym, że zostanę mamą a ojciec tego dziecka nie żyje byłam w ogromnym szoku, niemalże nie do opisania. I nie do wytrzymania. Czułam się jak w jakimś kiepskim, niskobudżetowym filmie reżysera z jakiejś prowincji, który nie wie co do czego. Jared nie odpuszczał i mimo, że na początku nie dopuszczałam myśli do siebie, że moglibysmy być razem, w końcu mu uległam. A on zaopiekował się mną i małym dzieciątkiem, które nosiłam pod sercem. Dał nam swoją miłość, schronienie i spokój którego nam tak bardzo było potrzeba.

Jednak nie tylko moje życie się zmieniło. Ada urodziła niedużo wcześńiej niż ja ślicznego synka o delikatnie skośnych oczkach po mamie i uśmiechu po tacie. Mike zadecydował, że będzie miał na imię Kenji, jak jego dziadek. Ada nie protestowała. Po wielu licznych kłótniach, upojnych godzeniach się jak i wspaniałych popołudniach z ich synkiem, Mike postanowił zrobić coś przełomowego w ich związku. Coś na co Ada czekała odkąd go poznała. I tak, pewnego wieczora wręczył jej piękny pierścionek i parę miesięcy później byli już małżeństwem.
Co do Kate i Shannona... Oficjalnie nie byli parą... Ale wyczułam, że między nimi jest coś więcej. Znałam Kate już trochę czasu i po tym jak zachowywała się w jego towarzystwie, z łatwością można było wywnioskować, że coś się ma na rzeczy. Często złościli się, krzyczeli na siebie aby później zniknąć na parę chwil a kiedy wracali, rozmawiali ze sobą jak gdyby nigdy nic. Kilka razy po jakiejś imprezie wychodzili o wiele wcześniej a na następny dzień rano, kiedy dzwoniłam do Kate zdażało się, że odbierał Shannon. Kate nie lubiła wyrażać uczuć dosłownie i kiedy mówiła "jesteś idiotą" znaczyło to to samo co w słowniku większości ludzi na świecie "kocham cię". A że często słyszeliśmy takie słowa z jej ust skierowane do Shannona, tylko czekamy z Jaredem aż w końcu się ujawnią.
Jess i Nikos na stałe wyjechali ze Stanów i zamieszkali w Grecji. Każde z nich chciało ułożyć sobie życie w swojej ojczyźnie odnawiając kontakty z tam osiedloną rodziną.
Dowiedziawszy się o śmierci Franka, Amy znikneła z powierzchni ziemi. Nikt nie wie co się z nią stało, nawet jej rodzina.

Rozmyślając o moich przyjaciołach, usłyszałam dzwonek do drzwi a zaraz potem do kuchni wszedł Jared.
-Peter, pójdziesz otworzyć? - mój ukochany kucnął przede mną a ja postawiłam Petera na nogach. - to na pewno babcia i wujek.
-Już biegnę! - pognał w stronę salonu a ja zabrałam się za dekorowanie półmisków. Nagle poczułam jak ramiona Jareda zaciskają się mocno wokół mnie.
-Jak się czuje moja wspaniała żona? - zakończył delikatnym muśnięciem na mojej szyi co całkowicie mnie zdekoncentrowało.
-Myślę, że troche lepiej... Nudności ustały, kręcenie w głowie też... - oparłam się o niego plecami i chwyciwszy jego dłonie położyłam na moim lekko zaokrąglonym brzuchu. Założyłam na ten wieczór luźną sukienkę, więc nie było jeszcze nic widać.
-A co u mojego maluszka? - dłonie Jareda zaczęły się delikatnie przesuwać gładząc mój brzuch.
-Maluszek czuje się świetnie i nie może się doczekać jak zacznie grać z tatą w zespole - wyszczerzyłam zęby i poczułam jego uśmiech na szyi gdyż przytulał do niej swój policzek.
W jego ramionach czułam się jak księżniczka. Odkąd dowiedział się, że jestem z nim w ciąży, zwariował. Kompletnie postradał zmysły. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jeszcze nigdy nie widziałam tak szczęśliwego mężczyzny, a już na pewno nie tak bardzo szczęśliwego z powodu zostania ojcem. On dosłownie czcił mnie i tą malutką fasolkę w moim brzuchu. Ale co tu dużo ukrywać, byłam równie szczęśliwa jak on.
Tuliłam się do niego mocno ale musiał już mnie puścić bo wszyscy goście zjawili się w naszym domu. Właśnie, w naszym domu... W tym, w którego projektowaniu brałam udział. Kiedy ja nie kontaktowałam ze światem, Jared zorganizował wszystko i przeistoczył ten piękny budynek z papieru w rzeczywistość. Dom był piękny, taki jaki zawsze chciałam mieć. I w gruncie rzeczy, gdyby nie on, kto wie co by dziś było, możliwe, że bym się nie zbliżyła tak bardzo z Jaredem.
W końcu ucałował mnie w czoło, odsunął się niechętnie i ruszyliśmy do naszej rodziny, trzymając się za ręce.


-n

Podobało się? Odpowiednia długość? No...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Badly
PostWysłany: Wto 19:37, 29 Gru 2009 


Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: from L.A. street team xD


To Kate była w stanie prowadzić? Łał... Jared się musiał martwić. Nie wspominając o zszokowanej Claire.
Młody blond lekarz z czysto australijskim akcentem? xD Chase!!! xD
"podłączona do kroplówek i całej aparatury, której przeznaczenia nie znał" i to wtedy zawsze strasznie wygląda... 7 tydzień? Psia krew! Tak rzadko dajesz, że ja sama nie wiem!

Ahahaha! Kate się na lekarzu skupiła! Aha! No i ładnie powiedziane ładnie. Niech Claire zajmuje się powiadamianiem.
Trzydrzwiowa szafa z lustrem? Udało ci się.
Badam teren... KWIK! xD
Och zazdrosny? Też się tego domyśliłam.

E... E... Epilog?
Masz ci babo placek. Jakby Ada nie dryndnęła to Frank by żył! O!
To poważnie? 7 tygodni i Franka? A nie Jaredowe?
Kenji senior, Michael Kenji, teraz Kenji. O matulu. I pierścionek!
Bo Kate to kobitka z charakterem. No. Faceta trzeba jeb*ć i nie wyróżniać!
Nikos... Och on był fajny Smile
"Moja wspaniała żona"... Hyhy! ^^ Włazidupa! Ot co!
Ojej! Znowu dziecko! O.O Biedaczka... Tyle małych pasożytów rodzić... Może jeszcze jedno?
Facet, który dostał bzika z powodu dziecka musi być fajny. Nie ma bata.


Ach! Ach! Szkoda, że to już koniec. Trochę ci się to zeszło przyznam szczerze. No i na tą śmierć Franka czekałam! Muahahaha! Och... Sorki, trochę to mało wrażliwe... Muahaha! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackHeart
PostWysłany: Wto 0:40, 05 Sty 2010 


Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź


Niesamowite zakończenie szkoda że już koniec Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)

Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Strona 2 z 2
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Forum www.enchantingstories.fora.pl Strona Główna  ~  Nasza Twórczość

Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu


 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach